Mamy nowego lidera na liście najbardziej niewygodnych podróży. To
podróż łodzią z Sieam Reap do Battambang. Łódź, na którą nas wsadzono
zupełnie nie przypominała tej, która widniała na plakatach w wielu
agencjach turystycznych w Sieam Reap. Do tego łódź była dosyć mocno
przeładowana, więc przez osiem godzin (miało ich być sześć)
siedzieliśmy wszyscy praktycznie nieruchomo na nizutkich i bardzo
wąskich ławeczkach. Kilku szczęśliwców załapało się na kamizelki
ratunkowe, które po podłożeniu ich pod tyłek minimalnie poprawiały
komfort podróży. Reszta męczyła swoje cztery litery na twardych
siedzeniach.
Całe szczęście trasa była bardzo malownicza – pływające wioski na
jeziorze i przy rzece, wąstkie kanały, a wokół niesamowita zieleń. To
oczywiście nie zmienia faktu, że do Battambang przyjechaliśmy
wykończeni i dosyć zdrętwiali.
Urok Kambodży to według nas przede wszystkim prowincja i okolice
Battambang są na to świetnym dowodem. Początkowo planowaliśmy wynająć
motor i samodzielnie pojezdzić po okolicy, ale w końcu zdecydowaliśmy
się na dwa motory z kierowcami-przewodnikami. I to był strzał w
dziesiątkę. Obwiezli nas wąskimi drogami po różnych wioskach, do
których sami za żadne skarby byśmy nie trafili. Pokazali nam zabytki z
czasów przedangkorskich. Opowiedzili nam bardzo dużo o Kambodży, jej
mieszkańcach, historii, polityce i nadużyciach rządzących. Włos się
jeży na głównie. Jeden z naszych przewodników to magister geologii,
płynnie mówiący po angielsku i rosyjsku. Z dwójką dorastających dzieci
i żoną chorą na raka piersi, jest jedynym żywicielem rodziny.
Oczywiście pracy dla geologa nie ma, więc pieniądze zarabia wożąc
turystów…
Kulminmacyjnym punktem programu – i przy okazji hitem pobytu w
Battambang – była przejażdżka bambusowym pociągiem. To wymyślony przez
lokalsów środek transportu, służący głównie do przewozu towarów.
Bambusowy pociąg to dwie osie, cztery koła i drewniano-bambusowa
platforma. Bambusowa, bo pociąg musi być lekki. Mając tylko jeden tor i
„pociągi” jeżdżące w dwóch kierunkach trzeba często sciągać je z torów,
tak aby mogły się minąć. Takie spotkania dwóch bambusowych pociągów
jadących w przeciwnych kierunkach powodują podobno często dosyć mocne
spięcia – platformy są zazwyczaj bardzo załadowane i nikt nie chce,
żeby to jego pociąg trzeba było demontować.
Super jazda!