Całe szczęście, że
przyjechaliśmy do Tongariro National Park, bo już traciliśmy nadzieję
na bajkowe widoki na wyspie północnej. Po zeszłorocznej krótkiej
podróży na wyspę południową mieliśmy nadzieję na podobne widoki na
północy. Doczekaliśmy się ich dopiero w Tongariro NP – piękne góry z
ośnieżonymi szczytami, powulkaniczne wzgórza oraz góra, która we Władcy
Pierścieni grała rolę Mount Doom.
Rodzice zostali w wiosce i
spacerowali po krótkich okolicznych trasach, a ja i Przemek wybraliśmy
najlepszy ponoć jednodniowy szlak w Nowej Zelandii – Tangariro Crossing
– na który znajduje się kilkanaście kilometrów od Whakapapa Village,
parkowej „wioski” z kempingiem i hotelem. Dlatego żeby dotrzeć na szlak
musieliśmy dać zarobić lokalnym przewoźnikom - NZ$30 w dwie strony od
osoby. Na szlak weszliśmy koło 8.30. Przed nami było 19km marszu.
Mieliśmy wielkie szczęście jeśli chodzi o pogodę, bo było słonecznie i
praktycznie bezchmurnie. Dzień wcześniej padało, a na dzień później
zapowiadano bardzo silne wiatry. Początek był łagodny, ale po jakiś 30
minutach zaczęły się stromizny. Widoki były przepiękne i całe
szczęście, bo szlag by mnie trafił, gdybym miała się tak męczyć na
darmo. Pierwsze strome podejście zabrało nam jakieś 40 minut, potem na
chwile było płasko. Kolejnym celem były tzw devil stairs, czyli mniej
więcej godzinne, dosyć strome podejście. Lokalny halny szalał, ale
jakoś udało się dotrzeć na najwyższy punkt treku – 1900m npm.
A zaraz potem znaleźliśmy się w raju. Za szczytem w dole mieniły się
trzy przepiękne jeziorka, zwane szmaragdowymi, których kolor trudno
jest opisać, więc najlepiej zobaczcie fotke. Absolutne cudo,
najpiękniejsze ze wszystkich miejsc w Nowej Zelandii, które dotąd
widzieliśmy.
A w Przemku odezwał się w tym pięknym miejscu romantyk i się oświadczył :) To właśnie ten bonus z tytułu :)
Dalej było już z cały czas
z górki, więc szybko zaczęły mnie boleć paluchy w stopach. I tutaj
dobra rada – jeśli wybierasz się w góry koniecznie obetnik krótko
paznokcie o stóp – ja zapomniałam i się nieźle wycierpiałam schodząc w
dół.
Sylwester spędziliśmy w
camperze na 5-godzinnym maratonie gry w Monopol, który skończył się z
oporami o 23.55. Teraz czas na wyspe południową.
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU DLA WSZYSTKICH!!!!