Existing Member?

Przeprowadzka, czyli Magda i Przemek w podrozy

Chiang Mai

THAILAND | Sunday, 24 May 2009 | Views [471]

Jakoś tak wyszło, że w Chiang Mai zasiedzieliśmy się na tydzień. Miasto jest naprawdę świetne, szczególnie wieczorami, kiedy w jego różnych częściach ożywają kolorowe targowiska. Wybraliśmy guewsthouse w starym miaście, otoczonym resztkami murów obronnych i czymś w rodzaju fosy. Poznawanie miasta było o tyle trudne, że z nieba lał się żar jakiego nigdy wcześniej nie doznaliśmy. Dlatego tez nie zrobilismy zadnego trekkingu po okolicy. Po prostu lazenie po wilgotnej dzungli w temperaturze prawie 40 stopni kojarzylo nam sie bardziej z kara niz z przyjemnoscia.


Jednym z planów na pobyt w Chiang Mai był kurs gotowania. W naszym guesthousie polecono nam The Best Cooking School. I rzeczywiście było the best. Najpierw zabrano nas na targ, gdzie dowiedzieliśmy się kupy ciekwych rzeczy, np. tego, że lepiej kupować jajka małe niż duże, bo małe pochodzą od młodej kury i przez to są smaczeniejsze. W zasadzie bardzo to logiczne, ale jakoś nigdy wcześniej nie przyszło nam to do głowy. Naukę gotowania zaczęliśmy od zup. Przemek gotował tom yam, a ja zupę kokosową. Najlepszą cześcią kursu było to, że wszystko co ugotowaliśmy musieliśmy zjeść. Zupy wyszły znakomite. Potem uczyliśmy się jak zrobić dobre curry. I znów wyszło nam super. Bo tajskie dania są w zasadzie bardzo proste w przygotowaniu, grunt, to mieć odpowiednie składniki. Dalej były makarony, spring rolls (co w Polsce funcjonuje chyba jako sajgonki) i tzw. stir fry, czyli smażone w różnych odmianach na woku warzywa z mięsem lub tofu z sosami. Zabawa była przednia, poznaliśmy kupe ciekawych trików związanych z gotowaniem, i co najważniejsze, jedzenie wychodziło nam świetne. Na koniec dostaliśmy książeczkę z przepisami. Nie pozostaje nam teraz nic innego jak gotować.

Drugą rzeczą, na której nam bardzo zależało podczas wizyty w Chiang Mai, był niedzielny targ. Według przewodnika zamykana jest wtedy jedna z ulicy wzdłuż której rozstawiają swoje stoiska sprzedawcy. W rzeczywistości ulic zamkniętych było chyba ze trzy. Przejście wszystkich stoisk zajęło nam ponad trzy godziny. Targ jest niesamowicie kolorowy, poza towarami w sprzedaży jest też pyszne jedzenie. Ciężko się oprzeć, żeby czegoś nie kupić. Obkupiliśmy się dosyć mocno, bo gdy następnego dnia poszliśmy na pocztę, żeby wysłać zakupy to okazało się, że w połączeniu z pamiątkami, które przywieźliśmy z Birmy pudło ważyło 11kg…

About magda


Follow Me

Where I've been

Photo Galleries

My trip journals


See all my tags 


 

 

Travel Answers about Thailand

Do you have a travel question? Ask other World Nomads.