Przeprowadzka, czyli Magda i Przemek w podrozy

Z Puerto Galera jedziemy do Sagada, daleko na polnoc, w filipinskie gory. Najpierw poltorej godziny lodzia, potem dwie i pol godziny autobusem do Manili, tam przesiadka na kolejny autobus na polnoc. Od mniej wiecej osmiu godzin jestesmy w podrozy, ostatni posilek zjedzony jakies dziewiec godzin temu. Jestesmy bardzo glodni. Cale szczescie autobus zatrzymuje sie na kilkuminutowy postoj. Jest szansa zlapac cos do jedzenia. Na jednym ze straganow w sprzedazy jajka na twardo. Ciesza sie ogromnym zainteresowaniem. Jajko na twardo wydaje sie byc dobrym pomyslem. Bierzemy dwa. Wszycy jedza ja na miejscu. Z zewnatrz jajka wygladaja jak zwykle kurze, ale wszystkie skorupki porozrzucane wokol straganu sa w srodku ciemno brazowe. Hmm, dziwne, ale moze to nie jajka kurze ale np. kacze? (nie mamy pojecia jak wyglada jajko kacze). Pierwsze jajko obieramy w autobusie. Jest ciemno wiec nie za bardzo widzimy, co robimy. Blonka, ktora jest na bialku pod skorupka jakas strasznie mocna, ciezko ja przebic. W srodku strasznie cienka warstwa bialka i przeogromne zoltko, z jakims dziwnym ciemnym elementem. Ciezko zobaczyc co to, bo ciemno. Mnie cos nie pasuje wiec z jajka rezygnuje, ale Przemek zjada cale. Bialko jakos dziwnie bardzo twarde. Hmmm. Drugie jajko zostawiamy na pozniej. Zabieramy sie za nie nastepnego dnia, w hotelu, przy swietle dziennym. Obieramy, i znow trzeba sie przedrzec przez niespotykanie gruba blonke, znow twarde cienkie bialko i mega zoltko. A w zoltku…, hmmm, niespodzianka - plod kurczaka. Mniej wiecej 4 cm dlugosci, jeszcze daleko mu do pelnej dojrzalosci, ale ma glowe, skrzydla, lapy, wszystko na swoim miejscu. Mnie automatycznie robi sie niedobrze. Przemek mowi, ze wczorajsze jajko na pewno nie mialo tak wielkiego kurczaka jak ten, ale to cos ciemne w zoltku to na pewno byla jaka tam forma kurczaka. Dokumentacji fotograficznej brak. Nie dalam rady. Fuj. Co kraj to obyczaj.