Droga z Mt Cook National Park do Queenstown to ciąg dalszy najbardziej
malowniczej naszym zdaniem trasy w Nowej Zelandii. Krajobraz nadal
zdominowany jest przez Southern Alpes, przejeżdża się przez przepiękne
przełęcze, a potem jedzie się kręta drogą prowadzącą zboczem skalistej
góry, gdy w dole w kanionie wije się nieziemsko niebieska rzeka.
Absolutnie przepiękne klimaty. Jeśli ktoś jest w Nowej Zelandii na
bardzo krótko i chce mieć pewność, że zobaczy coś naprawdę pięknego to
powinnien przejechać właśnie trasą z Christchurch przez Lake Tekapo, Mt
Cook National Park i dalej do Queenstown. Ta trasa jest kwintesencją
Nowej Zelandii i nie ma opcji, aby ktoś ją przejechał i nie zachwycił
się.
Queenstown każdej zimy
zamienia się w stolicę białych sportów, a przez resztę roku jest
centrum wszystkiego co ekstremalne. Ale nawet jeśli ktoś nie koniecznie
chce skakać z bungy albo spłynąć rwącą rzeką w pontonie, to i tak do
Queenstown trzeba pojechać, bo misteczko jest absolutnie rewelacyjne z
najbardziej bajkową lokalizacją nad jeziorem otoczonym górami. Tak
jakby wybudować miasteczko przy Morskim Oku. Zatrzymaliśmy się na
kempingu prawie w samym centrum, na którym skasowano nas rekordową w
czasie naszego pobytu kwotę za pobyt - $25 za osobę. Kemping było co
prawda bardzo ładny, z super łazienkami, ale nie usprawiedliwiało to
tak wysokiej ceny. No ale co zrobić - najbardziej oblegane przez
turystów w NZ miejsce rządzi się swoimi prawami.
Mimo przeogromnej ilośći turystów Queenstown jest rewelacyjne, i to
chyba ta lokalizacja sprawia, że spaceruje się po miasteczku i marzy o
tym, żeby tu zamieszkać