Gdyby dziś ogłosić w Rosji referendum w sprawie nowego stroju
narodowego to – głowę damy sobie uciąć – wygrałby dres. Dres to w Rosji
strój numer jeden. Dresy występują tu we wszystkich możliwych odmianach
– są te z kreszu, jak i bawełniane, z kapturami i bez, z nogawkami
poszerzanymi i z tymi z gumką. Do wyboru do koloru. Noszą je młodzi i
starzy, kobiety i mężczyźni. Szczególną miłością zapałał naród rosyjski
do marki Adidas. Podejrzewam, że Rosja jest głównym światowym odbiorcą
podrabianych ubrań tej marki z Chin.
Drugim elementem stroju, który Rosjanie szczególnie ukochali są
skarpetki. Nie ma znaczenia czy ma się na nogach półbuty, czy też może
sandały albo klapki. Jak jest but to musi być też skarpetka. O ile w
dresie chodzi według naszych obserwacji jakieś 50% populacji, to
skarpetki do każdego rodzaju obuwia nosi już co najmniej 80% ludzi.
Trzecia kwestia, która rzuciła nam się w oczy, to swoboda z jaką
Rosjanie traktują ubiór. W zasadzie należy im zazdrościć tego, że
zupełnie nie przejmują się tym, że ich strój może kogoś zawstydzać czy
dziwić. Grunt to dobrze się czuć i nie przejmować się tym, co inni o
nas myślą. Jak się ten luz objawia? A no na przykład tak, że widzi się
panów paradujących bez podkoszulek. Gdyby ci panowie paradowali z gołym
torsem po plaży, a nie także kilkadziesiąt kilometrów od niej, albo
gdyby ten ich tors wyglądał tak jak klata jakiegoś piłkarza to pewnie
nic bym przeciwko łażeniu bez koszulki nie miała. W Rosji jednak w
takim publicznym obnażaniu lubują się szczególnie panowie z mocno
rozwiniętym tzw. mięśniem piwnym oraz obfitym owłosieniem.
A nasz rosyjski idol w kwestii stroju to pewnie młodzieniec, którego
zobaczyliśmy przy jednym z klifów na wyspie Olchon (najbliższa plaża
była jakieś 35km dalej). Młodzieniec ów miał na sobie tylko i wyłącznie
kąpielówki z króliczkiem Playboya, białe skarpetki i sandały. Grunt to
mieć styl.