Mesfin pochodzi z Etiopii. Mieszka w Arusha z zona Pernilla, ktora jest Szwedka. On pracuje w dziale finansowym Trybunalu ONZ, ktory sadzi przestepcow masakry w Ruandzie a Pernila jest pionierka - czyli glosi pelnoczasowo. Kiedy okazalo sie, ze wiekszosc braci wyjechala z Arusha, Cathie wyslala Arkowi adres Mesfina. Nino wyslal do niego maila z pytaniem o miejscowy zbor, czy ceny w Arusha wzrosly i czy latwo znalezc dom. Mesfin okazal sie bardzo pomocny i od razu odpisal na maila, przy okazji oferujac ze kupi nam bilet na Impala Shuttle (autobus z Nairobi do Arusha), chociaz wcale go o to nie prosilismy. Potem kupil nam tez karty telefoniczne oraz przyjechal po nas pod Hotel Impala. Kiedy juz kupilismy bilety na autobus do Mbeya, Mesfin powiedzial, ze w zadnym wypadku nie chce, zebysmy spali w hotelu, bo u niego w domu jest miejsce. Z doswiadczenia wiedzielismy, ze z bracmi nie ma co nawet dyskutowac w tej sprawie. Dlatego po prostu zapakowalismy sie do auta. Dom Mesfina jest typowym domem kolonialnym otoczonym pieknym zielonym ogrodem. Jest w nim kilka sypialni i doczepiony mniejszy dom, a na tylach dom dla sluzby. Pernilla pokazala nam nasza sypialnie a potem zasugerowala, zebysmy od razu poszli zobaczyc sie ze Stevem i Avril, bo ich sasiedzi maja dom do wynajecia i podobno jest to wielka okazja.
Zostawilismy bagaze i od razu wyszlismy z domu. Cudownie bylo isc w sandalach z kapeluszem na glowie piaszczysta droga w miejscu z ktorego mielismy tak wiele cudownych wspomnien. Najpierw troche sie zgubilismy, ale wkrotce zobaczylismy Avril przez dziure w wielkiej metalowej bramie. Siedziala sobie na krzeselku ze skory koziej i czytala ksiazke, podczas gdy wokol niej spacerowaly kury. Zawolalismy "HODI" - jak to afrykanskim zwyczajem wola sie odwiedzajac kogos w domu. Avril otworzyla nam brame i przywitaniom nie bylo konca. Napilismy sie herbaty ze Stevem, a potem poszlismy ogladac dom sasiada. Ja bylam zachwycona, a Arkowi niestety nic nie podobalo. Dom byl calkowicie do remontu, czyli odmalowania. Nie bylo w nim lodowki ani kuchenki, ale przeciez nigdzie tutaj nie ma. Za to byl ustep w lazience, trzy sypialnie i duzy pokoj w ktorym moznaby urzadzac koncerty. Przed domem maly ogrod, wprawdzie suchy i bez trawy, ale przeciez moznaby cos posadzic. A najwazniejsze, ze bylo drzewo, calkiem duze do dawania cienia no i do zawieszenia hamaka. Poza tym byla weranda, na ktorej juz w wyobrazni ustawilam krzesla ze skory koziej i stolik do jedzenia kolacji o zachodzie slonca. No ale trudno, bedziemy szukac dalej...
Wrocilismy do domu i po kapieli zasiedlismy z Mesfinem i Pernilla do kolacji. Po raz pierwszy mielismy okazje dluzej porozmawiac, wiec od razu poprosilismy Mesfina i Pernille zeby opowiedzieli nam swoje historie. Pernilla byla wychowana w rodzinie Swiadkow Jehowy w Szwecji i od 8 lat jest pionierka. 6 Lat temu przyjechala do Arusha glosic - "tam, gdzie sa wieksze potrzeby". Tutaj poznala Mesfina, wzieli slub i zyja dlugo i szczesliwie. Historia Mesfina jest troche bardziej skomplikowana. Mesfin pracowal w Liberii dla ONZ-tu w czasie wojny domowej. Dzialalnosc Swiadkow Jehowy byla wtedy zakazana, poniewaz odmowili brania udzialu w wojnie, sluzbie wojskowej oraz jakiegokolwiek uzywania czy brania udzialu w produkcji broni. Jako pracownik ONZ-tu Mesfin slyszal o tym i bardzo go to zaintrygowalo. Z domu w ktorym mieszkal zaobserwowal, ze czasami u jego sasiada Swiadkowie pomimo zakazu potajemnie spotykali sie zeby studiowac Biblie. Zagadnal kiedys sasiada, ktory sie przerazil, ze Mesfin ich wyda, wiec nic nie chcial mu powiedziec. Bracia wtedy nikomu nie ufali a zainteresowanie Mesfina, ktory byl etiopskim Ortodoksem wydawalo im sie bardzo podejrzane. Po jakims czasie spotkal starszego wiekiem brata, ktory potajemnie glosil na ulicy. Zadal mu kilka pytan z Biblii, a brat zamiast udzielic mu odpowiedzi pozyczyl mu encyklopedie biblijna "Wnikliwe poznawanie pism" Tom 1. Mesfin poszedl do domu i czytal, tak dlugo sprawdzajac w Biblii, czy rzeczywiscie tak sie rzeczy maja, az byl usatysfakcjonowany. Jednak niektore z pytan ktore pojawily sie w czasie studiowania tej nocy dotyczyly Tomu 2 tej encyklopedii. Po nieprzespanej nocy poszedl do pracy, a zaraz potem pojechal szukac na ulicy starszego brata. Kiedy go odnalazl powiedzial mu, ze wiekszosc rzeczy juz rozumie, ale teraz potrzebuje drugi Tom encyklopedii. Starszy brat nie mogl uwierzyc, ze Mesfin spedzil cala noc na studiowaniu Biblii, ale dal sie przekonac i pozyczyl mu drugi Tom. Po kilku spotkaniach tak sie zaprzyjaznili, ze starszy brat zorganizowal Mesfinowi regularne studium, pomimo ryzyka z jakim to sie wiazalo dla zboru. Kiedy wojna w Liberii sie skonczyla, Mesfin wrocil na jakis czas do Etiopii. Okazalo sie, ze w miedzyczasie kilka osob z jego rodziny zostalo Swiadkami Jehowy. Od razu zaczal oficjalnie studiowac, chodzic na zebrania a wkrotce potem zostal ochrzczony. Bylo to 10 lat temu. Jego nastepny wyjazd z ramienia ONZ-tu byl do Tanzanii.
Nastepnego dnia po sniadaniu Mesfin i Pernilla powiedzieli, ze chca nam cos pokazac, zanim dalej pojdziemy na poszukiwania domu. Za ich domem stal malenki domek dla sluzby, w ktorym nikt nie mieszkal. Mial dwa pokoiki, mini lazienke z dziura w podlodze (toaleta), prysznicem i malenka umywalka, oraz mini kuchnie w ktorej nic nie bylo: ani wody, ani nawet gniazdka. Mesfin uzywal tego domku jako szopy ogrodowej, ale pomysleli z Pernilla, ze jesli nie przeszkadza nam malenka przestrzen, mozemy tu zamieszkac. Musielibysmy wszystko sami sobie urzadzic, ale nie bedziemy placic im zadnego czynszu. Moglibysmy korzystac z ich agregatu pradotworczego, kiedy nie bedzie pradu oraz podlaczyc sie do jego internetu. Mesfin ma tez straznika 24 godziny na dobe, ktory pilnuje calej posiadlosci, wiec bedzie tu rowniez bardzo bezpiecznie. Tym razem Nino dlugo sie nie zastanawial. Stwierdzilismy, ze lepsze miejsce nam sie nie przytrafi i pomimo malenkiego rozmiaru nie mielismy zadnych watpliwosci. Od razu powiedzielismy mu, ze to wspanialy przywilej i ze bardzo mu dziekujemy. Tak wiec, jeszcze przed wyjazdem do Mbeya mielismy zlatwione mieszkanie, a w czasie pobytu tutaj nie tylko nie musielismy mieszkac w hotelu, ale bylismy w luksusowym domu, gdzie jedlismy roznorodne przepyszne dania skandynawsko-etiopsko-tanzanijskie a wszedzie gdzie tylko chcielismy pojsc, bylismy wozeni przez Mesfina, ktory dla nas urywal sie z pracy...Wreszcie spedzalismy czas w przemilym towarzystwie, za ktorym juz zaczynalismy tesknic. Tego dnia poszlismy wczesnie spac. Przed nami czekala dluga podroz autobusem...do Malawi...