Uff... za nami kolejny odcinek podróży :) W Budapeszcie było wesoło, choć pochmurno i deszczowo niestety... tak więc uciekamy na południe - mam tylko jeden polar i jedne dżinsy :) Za mną pierwsza couchsurfingowa przygoda i przyznam, że wyszła fajowo... atmosfera super przyjazna, a do tego miłe warunki do spania.. i przede wszystkim cenne interakcje z hostem. Kolejny CS w Stambule, a na razie Hostel Mostel w Sofii.
Na pierwszy rzut oka miasto dość dziwne...wylądowaliśmy na jakimś dworcu po całonocnej podróży autokarem (na szczęście nie był pełen, bo Adam musiałby się chyba rozłożyć na ziemi w przejściu żeby zaznać trochę snu ;P). Hmm... no więc klimat trochę z innej bajki, trąci naszym stadionem dziesięciolecia sprzed czasów wielkiego czerwono-białego kosza wiklinowego (tfu! to znaczy stadionu narodowego). Hala dworca jest imponująca, dookoła motywy egipskie (?), na środku znany wszystkim szyld McDonald's. Adam ochoczo podbiega w kierunku międzynarodowej jadłodajni a tam... seriously - McBudka, bo inaczej się tego nazwać nie da :) Wygląda mniej więcej jak budka z hotdogami na centralnym... boskie...
Kasa międzynarodowa jest niestety czynna dopiero od 9:00 a w innych nie chcą / nie potrafią nam udzielić żadnych informacji w sprawie pociągu do Stambułu, więc ruszamy w stronę hostelu... Przed dworcem widok dość osobliwy: wielki napis GARE CENTRALE a przed nim jakiś dziwny namiot (jak cyrkowy tylko chyba taki na stałe - patrz zdjęcie) i jakiś mega od czapy pomnik... innymi słowy zaczyna się ciekawie :)
Dotarliśmy więc do hostelu o wdzięcznej nazwie Hostel Mostel :P Nota bene to wielokrotny zwycięzca rankingów hostelworld. Miejsce bardzo klimatyczne i przyjazne. 13 euro za prywatny pokój, w tym wypasione śniadanie i spaghetti oraz piwo na kolację, kawa/herbata za darmo 24/7. Ogólnie polecam! Z innymi przybytkami w okolicy nie najlepiej...na śniadanie można zjeść fast food lub... fast food - co ciekawe, w Bułgarii ludzie chyba nie zajarzyli, że fast food jest passe i teraz się promuje eko żarcie i ogólnie slow food, bo zewsząd atakują nas napisy: fast food, best fast food, tradycyjny fast food itp. :) To wszystko oczywiście przeplatane tysiącem sex shopów (przepraszam... sex well shopów, cokolwiek to znaczy... są jeszcze miejsca dla ultra VIPów gdyby ktoś był zainteresowany ;))... no nic... z ciekawych jadłodajni udało nam się znaleźć pełnowymiarowego McDonaldsa, a przy okazji obczaić kilka ciekawych budowli więc pewnie skorzystamy z darmowego zwiedzania miasta po południu :) Póki co drzemiemy w lounge'u i nadrabiamy zaległości w Internecie :) A przy okazji:
Jutro planujemy odjazd do Stambułu, potem będzie Ankara... mam ochotę wreszcie się trochę wygrzać na słoneczku...i chyba będziemy zrzucać po drodze balast, bo mimo naszego minimalizmu w pakowaniu, łażenie z tym wszystkim na plecach zaczyna doskwierać...przypuszczam, że na koniec podróży z kosmetyków zostawię sobie tylko pastę do zębów ;)
Staramy się robić fotki, ale a) oboje nie grzeszymy talentem ani szczególnym zacięciem w tym zakresie, b) nie mamy porządnego aparatu, c) ad. b: planowaliśmy zakup w Madziarystanie, ale baliśmy się, że nie będzie instrukcji w żadnym ludzkim języku, szczególnie że teraz wszystko jest made in China :)
A póki co ćwiczę się w moim ulubionym zajęciu (Ania i Ola wiedzą o co cho..) czyli czytaniu cyrylicy :) Wszystkie menu będą moje!!!
Kolejny wpis niebawem, a tymczasem zachęcamy do oglądania fotek. Album ma być docelowo zbiorczy dla wszystkiego co jest przed Iranem.
Przy okazji, śledzimy na bieżąco światowe newsy i widzimy, że w niektórych regionach świata robi się gorąco. Mamy jednak nadzieję, że wszystko się uspokoi i będziemy mogli dalej podążać na wschód :)
Karolina